SEZON 2008/2009
Zmiany, ale nie na tronie

Drużyna jednak bez większych problemów mknęła przez ligowe podwórko. W tym czasie w Eurolidze wyglądało to równie obiecująco. Dwa zwycięstwa w trzech pierwszych meczach zapowiadały sukces. Następne tygodnie błyskawicznie jednak zweryfikowały plany Asseco Prokomu i po siedmiu kolejnych porażkach do TOP16 ponownie udało się wręcz wślizgnąć. Scenariusz się powtórzył nie pierwszy raz, podobnie zresztą w TOP16, gdzie koszykarze z Trójmiasta stanowili tło dla dużo silniejszych rywali - Olimpiakosu, Tau Ceramiki czy Armani Jeans Milano. Jedna wygrana w sześciu grach po raz enty odłożyła marzenia o czołowej ósemce na inny czas. Wtedy też po raz pierwszy dał o sobie znać nowy nabytek - Qyntel Woods.
Jak ważnym był elementem we współpracy z innym świeżakiem, Davidem Loganem, pokazały playoffy, do których zespół znad morza, po roku przerwy, przystąpił z pierwszej pozycji. Po przebrnięciu ćwierćfinału, półfinałowy los złączył ludzi Pacesasa z nikim innym, tylko z Anwilem. Dwie pierwsze wygrane stały się faktem, w który niebanalny wkład miała genialna gra Woodsa ze średnią ponad 20 punktów na mecz. Amerykanin robił zresztą w Polsce prawdziwą furorę. Był zawodnikiem, jakiego na naszych parkietach jeszcze nie widziano.
Po dwóch wygranych Anwilu, w piątym starciu Woodsa zabrakło. Odpowiedzialność za punktowanie wziął wówczas na siebie Logan, który rzucił 33 punkty, prowadząc Asseco Prokom do wygranej. Szóste spotkanie obnażyło słabości włocławian. W zasadzie ta rywalizacja była małym finałem, gdyż ten właściwy z Turowem Zgorzelec, po raz kolejny nie przyniósł wielu emocji. Rezultat 4-1 potwierdził nieprawdopodobną moc w kraju koszykarzy z Trójmiasta.